piątek, 6 marca 2015

Pierwsza miłość nie rdzewieje?

Pont-des-Arts-Paris-France-Love-Locks-photo-by-Jonathan-Savoie_1200


Chyba każdy pamięta TĘ osobę, do której pierwszy raz w swoim młodym życiu poczuł coś niewytłumaczalnie intensywnego i przyjemnego.
Pierwsze muśnięcie ręki, głębokie spojrzenie, nieśmiałe objęcie, wreszcie ten pierwszy pocałunek?
Tego się nie zapomina. Uważam, że pierwsza miłość ma zapewnione specjalne miejsce w naszym sercu. Dożywotnio...choć to będę mogła stwierdzić u swojego kresu.
Moja młodzieńcza miłość trwała wiele lat i skończyła się dość nieprzyjemnie. Ktoś został zraniony, a w efekcie poobijane zostały dwie osoby.
Po kilku latach (pięciu czy sześciu) okoliczności znowu nam sprzyjały i wróciliśmy do siebie.
Jednak nie trwało to długo, byliśmy już zupełnie inni, albo tak nam się tylko wydawało.
Wtedy czułam, że połączyła nas czysta chemia i piękne wspomnienia.
Znowu każdy poszedł w swoją stronę, wiedząc, że już nie pasujemy do siebie, że już z siebie "wyrośliśmy".
Dlatego też wyobraź sobie Drogi Czytelniku jakie było moje zdziwienie, gdy po kolejnych 6 latach okoliczności znowu okazały się sprzyjające, chemia zadziałała a my patrzyliśmy sobie w oczy jak zakochane dzieciaki sprzed tych 12 lat.
Czyżby w ten sam sposób? Czy tym razem nie było to wyłącznie pożądanie?
Gdzie tym razem nas to zaprowadzi? Nie wiem.
Raczej mam w zwyczaju fatalizować niż patrzeć na związki przez różowe okulary.
Jedno jest pewne, po tylu latach uważam, że z pierwszej miłości się nie wyrasta.
Może związana jest z tym mądrość dziecięca, pewna prostota, czyste spojrzenie na drugą osobę, nieobarczona zbędnymi komplikacjami czy manipulacjami.
Czemu wyzbywamy się jako dorośli tego pięknie prostego sposobu zbliżania się do ludzi?
A może tylko go chowamy głęboko w sobie aby przetrwać w tej dżungli sprytu i kolorytu?
A może jesteś tym szczęściarzem, który potrafi tak jak dziecko zakochać się bez pamięci, bez strategii, gierek i zaakceptować drugą osobę po prostu taką jaką jest a także siebie w takiej konfiguracji?
Trochę Ci zazdroszczę.          

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz